Prascy społecznicy Wanda Jaworska-Malicka
Urodziła się w nadmorskiej miejscowości, jednak miłość do warszawiaka sprawiła, że ponad 40 lat temu przeprowadziła się do stolicy. Zamieszkała na Pradze Północ, która do dziś jest jej ukochanym miejscem. O sentymencie do Pragi opowiada jej mieszkanka - Wanda Jaworska-Malicka.
Do mieszkania na Pradze wprowadziła się w latach 70. ubiegłego wieku. Zamieszkała razem z mężem i jego rodziną. To były czasy, gdy sąsiedzi szybko nawiązywali przyjazne relacje, więc równie szybko poczuła się częścią tej społeczności. Miała i nadal ma przekonanie, że warszawiacy są bardzo serdeczni, pomocni, dlatego łatwo jej było się zaklimatyzować. - Pomimo, że blok, w którym zamieszkała, miał 10 pięter, nikt nie był anonimowy. Ludzie utrzymywali ze sobą serdeczne relacje, chętnie ze sobą rozmawiali i pomagali sobie nawzajem - wspomina. Dziś, opowiadając z nostalgią o tamtym okresie, twierdzi, że nastały inne czasy. - Panuje większa anonimowość i zdecydowanie rzadziej nawiązuje się sąsiedzkie przyjaźnie - mówi pani Wanda.
Mąż Wandy Jaworskiej-Malickiej od pokoleń związany był z prawobrzeżną Warszawą. W domu, w którym mieszkali, często rozmawiano o przeszłości, o czasach Powstania Warszawskiego. Teściowa Wandy Jaworskiej-Malickiej wracała we wspomnieniach do powojennej codzienności, którą spędziła pomieszkując przy ulicy Targowej. To były czasy, gdy ludzie imali się różnych prac byle zarobić na chleb. - Ona wraz z matką dorabiała szyjąc na maszynie dziewiarskiej, która szczęśliwie przetrwała czasy wojny - wspomina. Mówiło się, jak ludzie odbudowywali zniszczone miasto i jak cieszyli się, gdy powstawały nowe domy. Każda budowa była wielkim wydarzeniem. Zdarzały się jednak i trudne wspomnienia, jak te, dotyczące upaństwowienia majątku rodziny i przymusowej przeprowadzki.
Pani Wanda spędziła na Pradze Północ większość swojego życia zawodowego. Przez czternaście lat pracowała na rzecz Towarzystwa Przyjaciół Dzieci na Pradze Północ. Przejęła trzy ogniska środowiskowe, a czwarte otworzyła. Jako szefowa TPD, opiekowała się dziećmi z rodzin dysfunkcyjnych, starając się pokazać im inny świat - zabierała je na kolonie, angażowała w różne inicjatywy artystyczne, aby pokazać dzieciom lepszą stronę życia. Miała pod swoją opieką wielu wartościowych, młodych ludzi, którym niekiedy zastępowała kogoś z rodziny.
Jej podopieczni odwiedzali ją nawet wtedy, gdy nie byli już pod jej opieką. Chcieli opowiedzieć, jak im się żyje, podzielić się tym, co jest dla nich ważne. Ona zawsze chętnie słuchała, będąc szczęśliwą, że jej podopieczni znaleźli w sobie siłę, aby walczyć o dobrą przyszłość i piękne marzenia. Sama zżyła się z nimi tak bardzo, że nie wyobraża sobie, by mogła mieszkać gdzieś indziej niż na Pradze. Teraz sama chętnie dzieli się swoimi wspomnieniami, opowiadając o wszystkim, co dane jej było tutaj przeżyć i doświadczyć.
Magdalena Milewska
poniedziałek, 25 czerwca 2018
Komentarze