Niezwykłe znalezisko na Pradze-Południe. W Jeziorku Kamionkowskim odkryto szczątki Liberatora.

Poszukiwaniami fragmentów brytyjskiego bombowca zajęli się marynarze z Gdyni. W ciągu trzech dni udało im się wydobyć zbiornik na paliwo. Obiekt wybadaliśmy wykrywaczem metali. Widoczność była zerowa. Musieliśmy go znaleźć tylko na podstawie wyczucia dłońmi – mówił Robert Polewski - szef Zespołu Nowych Technik Ratowniczo-Nurkowych Wojska Polskiego.

Szczątki Liberatora zestrzelonego przez hitlerowców z 13 na 14 sierpnia 1944 r. znaleziono w środkowej części Jeziorka Kamionkowskiego. Maszyna ze 178. Dywizjonu Bombowego RAF przyleciała do Warszawy z pomocą dla Powstańców. Niestety została trafiona przez Niemców. W katastrofie zginęło sześciu lotników - przeżył tylko strzelec pokładowy, który dostał się do niewoli. Dziś nieopodal miejsca upadku samolotu stoi pamiątkowy obelisk.

Poszukiwaniami Jeziorka Kamionkowskiego zajęła się grupa 25 nurków z Gdyni. Wykorzystali do tego m.in.: sonary, pojazdy podwodne i wykrywacze metalu. Głównym celem akcji było znalezienie niewybuchów z II wojny światowej oraz pamiątek po oficerze AK - poruczniku Jerzym Kuczyńskim, które w 1945 r. miały rzekomo być ukryte w jeziorze przez jego krewnego. Nurkowie nie znaleźli jednak ani jednej szabli. Udało się za to wydobyć szczątki brytyjskiego bombowca Liberator.
W ramach akcji wyłowiono prawdopodobnie zbiornik na paliwo. Obiekt trafi teraz do Muzeum Powstania Warszawskiego gdzie przejdzie konserwację. Jeśli okaże się, że rzeczywiście wydobyte znalezisko to fragment Liberatora - trafi na ekspozycję.

Bombowce Liberator B-24 produkowane były w Stanach Zjednoczonych i dostarczane Brytyjczykom na mocy umowy Lend-Lease. Pod koniec lipca 1944 r. polski rząd poinformował Brytyjczyków o planowanym wybuchu powstania i poprosił o wsparcie. Bombowce wspomagały Warszawę od 4 sierpnia do 21 września 1944 roku. Startowały z włoskich baz ok. 170 razy. W czasie lotów zginęło 59 lotników z Eskadry do Zadań Specjalnych Polskich Sił Powietrznych.